Zarodki ministra Gowina


Minister Gowin znowu wsadził kij w mrowisko sugerując, że być może polskie zarodki służą do eksperymentów w klinikach -być może także w niemieckich. Nie trzeba było długo czekać by ruszyła lawina medialnej sensacji, która dostała głośną nazwę:

„Minister Jarosław Gowin oskarżył niemieckich naukowców o wykonywanie badań na zarodkach sprowadzanych z polskich klinik in vitro”.

I mimo tego, że słowa ministra są dostępne na necie, także na końcu mojego arta – dziennikarze z uporem maniaka powtarzają, że mamy do czynienia z agresją Gowina na spokój relacji polsko-niemieckich. I zadają sobie pytanie:

Co na to Merkel?

Co na to Tusk, który właśnie gada z Merkel?

Brakuje jeszcze pytania: co na to minister Sikorski i czy już przeprosił ministra obrony Wielkiej Rzeszy.

Nie raz powtarzałam, że gdyby wszyscy byli jak Gowin, nie mielibyśmy w Polsce praktycznie żadnych problemów. Jeden Gowin na stanowisku dyrektora każdego urzędu i kończą się polskie „układy zamknięte” a służby przestają wykradać ludziom ich dochodowe biznesy.

Ale Gowin jest tylko jeden, a tych drugich cała masa.

Ruszenie tematu zarodków powoduje natychmiastową reakcję. Reakcja jest tak histeryczna, że aż trudno nie wierzyć w stare powiedzenie „uderz w stół, a nożyce..”.

Nie wspomnę o tym, że Palikot od razu nazwał Gowina „idiotą, nie wspomnę, że w mediach nastąpił wysyp ekspertów, którzy poczuli się oburzeni (jak zwykle) i zrozpaczeni, że takie opinie godzą w dobre imię ich zawodu (nic nowego).

Redaktor Paradowska chwyciła się podobno za głowę i załkała, że "Min. Gowin wypowiedział wojnę Niemcom. Sprawa może być poważniejsza niż memorandum".. (chciałam dać linka na tą wypowiedź, ale GW usunęła ten komentarz- ale spróbujcie sami wejść na którykolwiek z nich)

Bardziej podejrzanie nie może już być.

Gdy czytałam pierwsze komentarze stanęła mi przed oczami sprawa Najfeld-Nowicka. Poszło też o słowa, o to, że ktoś kogoś sponsoruje, była wrzawa w mediach, było straszenie a potem sąd, aż wreszcie się okazało, że Najfeld została uniewinniona.

Dlaczego?

Dowiadywaliśmy się z przecieków ponieważ wyrok sądu utajniono.

O tym, że przez prawie ćwierć wieku nic nie zrobiono w sprawie ustawy bioetycznej także wiemy i trudno by minister Gowin zgłaszał do prokuratury prawdopodobne działania, które nawet gdy okażą się prawdziwe i tak nie są w Polsce zakazane. Nie dziwmy się też dlaczego ustawa nie została jeszcze uchwalona. Gdy nie wiadomo o co chodzi – chodzi o kasę. My dopiero raczkujemy w nowych warunkach i dostosowujemy polskie przepisy do wszystkich nieetycznych okoliczności, które Europa Zachodnia dawno już przerobiła.

Ale wolne dostosowywanie prawa daje też pole dla wszelkiej maści naukowców, którzy chętnie poeksperymentowali by także na zarodkach i jeżeli czegoś nie mogą zdobyć w swoim kraju, znajdą to na pewno tam, gdzie prawo jeszcze nie sięga.  I nie oszukujmy się – nie wolno też handlować organami, a przecież nielegalny handel organami kwitnie, a odbiorcami są obywatele krajów, w których handel organami jest zabroniony.

Dzisiaj metodami in vitro zajmują się kliniki, w większości prywatne. Państwo nie finansuje i raczej nie zamierza tego robić chociaż wojna na słowa trwa. Tak długo jak państwo nie będzie miało z in vitro nic wspólnego tak długo odpowiedzialność za jakąkolwiek aferę, która wybuchnie będzie spoczywać na prywatnych klinikach i ich szefach. Gdy państwo zajmie się finansowaniem in vitro- winne afer będzie jak zwykle „państwo”.

Czyli nikt.

I wszystkim potencjalnym chętnym do zarobku na nielegalnych etycznie działaniach upiecze się, a kary będzie bulić „państwo”. Czyli obywatele.

Mamy ostatnio do czynienia z jakąś nachalną wręcz agitacją do legalizowania czegoś, co w wypadku nadużyć nie ma żadnego wsparcia przepisami prawa. Nie ma żadnej bazy prawnej, która umożliwiałaby zabezpieczanie na wypadek nadużyć. I to jest powód by bardzo ostrożnie podchodzić do postulatów środowisk, których ideologia i zachowanie wnoszą coś innego niż etyka i przyzwoitość widziana w sposób tradycyjny.

Trzymam kciuki za ministra Gowina i mogę teraz z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jeżeli w jakikolwiek sposób zostanie potraktowany nieuczciwie za swoje próby przywracania uczciwości w polskim życiu – mój głos wyborczy pójdzie za nim.

To tyle.



.
.

.