Dzisiejszy "krwawy" poniedziałek..


Chyba nie ma lepszego dnia na sprawdzenie cierpliwości swoich wyborców. Nie ma lepszego dnia by elektorat PO zaczął wreszcie zastanawiać się, czy oddając głos na rząd Tuska myślał o reformach i zakończeniu uprzywilejowanej pozycji niektórych grup społecznych i zawodowych, czy może chciał medialnych pokazówek robionych dla potrzeb opozycji.

Dzisiaj po kilku latach rządzenia premier pokazuje elektoratowi, że to drugie jest mu bliższe sercu. Uprzywilejowane grupy mają się w dalszym ciągu bardzo dobrze: rolnicy nie muszą płacić składek jak każdy inny obywatel mimo tego, że mają ziemię, a każdy inny obywatel musi dopłacać do rolników by koalicja z PSL-em mogła trwać.

Innych grzechów nie wymieniam bo nie ma dość miejsca.

Ostatnio premier postanowił zabawić nas - elektorat PO- zgadywanką: "Wyrzucę Gowina czy też nie?". Zabawa trwa od czasu powołania posła Gowina na stanowisko ministra.

Lewactwu siedzi ten Gowin jak cierń w oku: nie dość, że uczciwy (nienormalny jakiś) to jeszcze nieustępliwy w kwestiach przestrzegania prawa. Tyle wystarczy by doprowadzić do furii lewicę, która ma swoje zadanie do wykonania, ale przede wszystkim ma sobie zrobić dobrze.

Wmanipulowanie Gowina w "skandal międzynarodowy z zarodkami" jest jednym z etapów tej walki. Zadzwoniłam do moich znajomych w trzech landach niemieckich z prośbą by znaleźli w mediach ten "skandal" bo ja jakoś nie mogłam. 

Nie znaleźli. A mnie przypomniała się od razu "Okładka międzynarodowej edycji Newsweeka", która miała udowodnić oburzenie świata na homofobię Wałęsy. Do dzisiaj nie mogę znaleźć tego numeru, a pytanie pozostawione nawet w blogosferze Newsweeka - gdzie mogę dostać ten numer- pozostało bez odpowiedzi.

Ale pal licho lewactwo i ich esbeckie metody pomówień i donosów.

Dzisiaj po raz kolejny świat wstrzymuje oddech i czeka, kiedy premier, niczym Cezar wstanie i kciuk skieruje w górę albo w dół. Rozentuzjazmowana gawiedź na trybunach szaleje z nadzieją, że będzie trup.

Polityczny.

A ja się zastanawiam czy premier oszalał? 

Czy oddawaliśmy głos na partię, której szef reaguje na pociągnięcia sznurków medialnych jak marionetka? Czy po to głosowaliśmy na PO żeby o tym, kto będzie ministrem decydowała 2% -towa garstka ludzi wyzbyta z jakiejkolwiek przyzwoitości. 

Co będzie jutro?

Kolejne posadzenie kolejnego polityka, który nie zamierza ulegać lewackiej presji i oczekiwanie kiedy premier go zdymisjonuje? Bo jak nie, to na Twitterze będzie wielkie halo?

Czyje postulaty premier Tusk ma realizować? 

Tych którzy na niego głosowali czy tych, którzy prawdopodobnie już nigdy nie zasiądą w łamach poselskich?

Cokolwiek Donald Tusk dzisiaj nie zrobi - przegrał tą walkę, do której sam się pchał. Dymisja ministra Gowina pokaże, że niepotrzebny nam premier skoro o obsadzie rządu decydują medialne prowokacje i rozwrzeszczana lewicowa gawiedź. 

Jeżeli minister zostanie - premier też przegra. Zbyt daleko posunięta chęć trzymania na muszce decyzyjnej i ministra i elektoratu sugeruje, że pan premier chce skupiać na sobie uwagę mediów.

Tak czy inaczej szach. 

A minister Gowin?

Na pewno zyska więcej zwolenników niż miał do tej pory. I na pewno zyska więcej ze strony elektoratu Platformy niż premier chylący głowę przed elektoratem prymitywnej lewicy. Już raz pisałam - jeżeli premier aż tak ciągnie PO na lewo to niech popatrzy jak kończy lewica. 

Jeżeli w ogóle go to interesuje.

Bo mnie to rybka. To nie ja trafię do podręczników historii.


_______
PS. Z wielkim smutkiem wklejam ostatnią konfę- byłego już- ministra Gowina.





.

Zarodki ministra Gowina


Minister Gowin znowu wsadził kij w mrowisko sugerując, że być może polskie zarodki służą do eksperymentów w klinikach -być może także w niemieckich. Nie trzeba było długo czekać by ruszyła lawina medialnej sensacji, która dostała głośną nazwę:

„Minister Jarosław Gowin oskarżył niemieckich naukowców o wykonywanie badań na zarodkach sprowadzanych z polskich klinik in vitro”.

I mimo tego, że słowa ministra są dostępne na necie, także na końcu mojego arta – dziennikarze z uporem maniaka powtarzają, że mamy do czynienia z agresją Gowina na spokój relacji polsko-niemieckich. I zadają sobie pytanie:

Co na to Merkel?

Co na to Tusk, który właśnie gada z Merkel?

Brakuje jeszcze pytania: co na to minister Sikorski i czy już przeprosił ministra obrony Wielkiej Rzeszy.

Nie raz powtarzałam, że gdyby wszyscy byli jak Gowin, nie mielibyśmy w Polsce praktycznie żadnych problemów. Jeden Gowin na stanowisku dyrektora każdego urzędu i kończą się polskie „układy zamknięte” a służby przestają wykradać ludziom ich dochodowe biznesy.

Ale Gowin jest tylko jeden, a tych drugich cała masa.

Ruszenie tematu zarodków powoduje natychmiastową reakcję. Reakcja jest tak histeryczna, że aż trudno nie wierzyć w stare powiedzenie „uderz w stół, a nożyce..”.

Nie wspomnę o tym, że Palikot od razu nazwał Gowina „idiotą, nie wspomnę, że w mediach nastąpił wysyp ekspertów, którzy poczuli się oburzeni (jak zwykle) i zrozpaczeni, że takie opinie godzą w dobre imię ich zawodu (nic nowego).

Redaktor Paradowska chwyciła się podobno za głowę i załkała, że "Min. Gowin wypowiedział wojnę Niemcom. Sprawa może być poważniejsza niż memorandum".. (chciałam dać linka na tą wypowiedź, ale GW usunęła ten komentarz- ale spróbujcie sami wejść na którykolwiek z nich)

Bardziej podejrzanie nie może już być.

Gdy czytałam pierwsze komentarze stanęła mi przed oczami sprawa Najfeld-Nowicka. Poszło też o słowa, o to, że ktoś kogoś sponsoruje, była wrzawa w mediach, było straszenie a potem sąd, aż wreszcie się okazało, że Najfeld została uniewinniona.

Dlaczego?

Dowiadywaliśmy się z przecieków ponieważ wyrok sądu utajniono.

O tym, że przez prawie ćwierć wieku nic nie zrobiono w sprawie ustawy bioetycznej także wiemy i trudno by minister Gowin zgłaszał do prokuratury prawdopodobne działania, które nawet gdy okażą się prawdziwe i tak nie są w Polsce zakazane. Nie dziwmy się też dlaczego ustawa nie została jeszcze uchwalona. Gdy nie wiadomo o co chodzi – chodzi o kasę. My dopiero raczkujemy w nowych warunkach i dostosowujemy polskie przepisy do wszystkich nieetycznych okoliczności, które Europa Zachodnia dawno już przerobiła.

Ale wolne dostosowywanie prawa daje też pole dla wszelkiej maści naukowców, którzy chętnie poeksperymentowali by także na zarodkach i jeżeli czegoś nie mogą zdobyć w swoim kraju, znajdą to na pewno tam, gdzie prawo jeszcze nie sięga.  I nie oszukujmy się – nie wolno też handlować organami, a przecież nielegalny handel organami kwitnie, a odbiorcami są obywatele krajów, w których handel organami jest zabroniony.

Dzisiaj metodami in vitro zajmują się kliniki, w większości prywatne. Państwo nie finansuje i raczej nie zamierza tego robić chociaż wojna na słowa trwa. Tak długo jak państwo nie będzie miało z in vitro nic wspólnego tak długo odpowiedzialność za jakąkolwiek aferę, która wybuchnie będzie spoczywać na prywatnych klinikach i ich szefach. Gdy państwo zajmie się finansowaniem in vitro- winne afer będzie jak zwykle „państwo”.

Czyli nikt.

I wszystkim potencjalnym chętnym do zarobku na nielegalnych etycznie działaniach upiecze się, a kary będzie bulić „państwo”. Czyli obywatele.

Mamy ostatnio do czynienia z jakąś nachalną wręcz agitacją do legalizowania czegoś, co w wypadku nadużyć nie ma żadnego wsparcia przepisami prawa. Nie ma żadnej bazy prawnej, która umożliwiałaby zabezpieczanie na wypadek nadużyć. I to jest powód by bardzo ostrożnie podchodzić do postulatów środowisk, których ideologia i zachowanie wnoszą coś innego niż etyka i przyzwoitość widziana w sposób tradycyjny.

Trzymam kciuki za ministra Gowina i mogę teraz z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jeżeli w jakikolwiek sposób zostanie potraktowany nieuczciwie za swoje próby przywracania uczciwości w polskim życiu – mój głos wyborczy pójdzie za nim.

To tyle.



.

Dylematy komucha


Dzisiaj będzie krótko i na wesoło, chociaż temat, który poruszę nie jest wcale wesoły. Chodzi o polską lewicę, a raczej o to coś, co już od roku robi z polskiego życia publicznego podrzędną knajpę gdzie i pijanego się zobaczy i dobrego bluzga usłyszy, a nawet można usłyszeć, że stara chce być gwałcona.

Leszek Miller niedawno powiedział, że Palikot to taki przefarbowaniec i z lewicą nic nie ma wspólnego. Ja to wiem od dawna- Janusz od lewicy bardziej woli mównicę, na której będzie gadał o wszystkim tylko nie o lewicy.

Nie napiszę o czym bo wiecie.

Ale jak do tej pory nikt z samej partii Palikota nie zakwestionował szacunku dla ideałów myśli lewicowej.

Każdego bluzga, który poleciał ze strony  zmodernizowanej lewicy mieliśmy ubranego w szaty Nietschego o czym ciemny lud nie miał pojęcia. I to zrozumiałe ponieważ to ciemny lud. Nagonka i donos dostawały nazwę walki z homofobią. A obrażanie ludzi wierzących nazywało się walką o wolność słowa i walką z dyskryminacją ze względu na wyznanie.

Ostatnio partia Janusza Palikota dostała prezenty od lewicy. A to poseł, który tak jest za wolnością, że aż w Londynie ją manifestował, a to poseł, który postanowił dać pełną wykładnię lewicowości Partii Palikota, która przy kilku procentach poparcia przeistacza się na Europę Plus.

‘Dla mnie problemem jest to, że rozwarstwienie materialne na świecie jest większe niż przed rewolucją bolszewicką. I coś gorszego powiem: pierwszy raz w historii świata ci najbiedniejsi wiedzą ile mają ci najbogatsi i to ich dopiero wkurza.

Jeżeli coś jest dla mnie problemem- to chciałbym o tym porozmawiać.

Czy wybuchnie rewolucja światowa?

Albo dlaczego najbogatsi postanowili się dzielić pieniędzmi z najbiedniejszymi?

Dlaczego na przykład Bill Gates, setki milionów dolarów zarobione uczciwie, po opodatkowaniu, żadne raje podatkowe przeznacza na działania charytatywne?

To są problemy lewicy XXI wieku’.

Myślicie, że to moje słowa?

Nie kochani. Te dylematy dlaczego bogaty nie dość, że uczciwie zarobił pieniądze (o zgrozo!) to jeszcze dzieli się nimi z biednymi (o druga zgrozo!) padły z ust człowieka, który w mediach ma być tą lepsza twarzą Ruchu Palikota. I ma nakładać medialny make up na prymitywną gębę tej partii.

Marek Siwiec- prawdziwy lewicowiec, człowiek, który przez lata siedział w partii lewicowej, wreszcie powiedział o co chodzi nowoczesnej lewicy. Tej lewicy, do której przeszedł – bo przecież lewica Millera nie spełniała jego oczekiwań.

Dlaczego cholerka bogaty dzieli się z biednymi? Jeszcze, żeby ukradł to ok.. ale uczciwy i dzieli się?

To jest problem.

Dla komucha :)



Cały wywiad z Siwcem ↑↑↑↑  
Myśli najzłotsze ze złotych, które wypowiedział - od ok.18minuty. 






.

Więc jak żyć w takim kraju?


Przeleciał mi w strumieniu na Twitterze retweet.  Nie pamiętam autora, ale pamiętam sens: "znajomi już nie mówią, że wyjadą, tylko zastanawiają się kiedy".

Ile w tym może być prawdy, a ile tylko gdybania?

Chyba każdy wie czego oczekuje po miejscu, w którym mieszka. Chce spokoju, bezpieczeństwa i w miarę ciepłego kąta. Gdyby rozciągnąć granice tych oczekiwań na cały kraj –niewiele się zmieni. Spokój, bezpieczeństwo i w miarę stabilna egzystencja.

Dzisiaj mamy wybór i możliwość porównania: Czy w innym kraju łatwiej się żyje niż w naszym? Porównujemy wszystko: ceny, relacje z urzędnikami, możliwości rozwoju, możliwości spełniania swoich marzeń. Można powiedzieć –wszędzie jest podobnie, ale..

Jedno ale, a ile zmienia.

Mam swoje lata i sporo widziałam. Widziałam dzieci moich przyjaciół, które chwytały w Polsce każdą pracę by utrzymać rodzinę. Otwierały własne rodzinne biznesy, łapały dodatkowe fuchy, a i tak efektem były długi i ZUS na głowie. A potem zazwyczaj komornik.

Pamiętam gdy znajomy pojechał na Wyspy by uzbierać na kredyt zaciągnięty na przetrwanie. Po trzech miesiącach zadzwonił do domu i powiedział żonie: sprzedawaj co się da, przyjedziecie do mnie. Dzisiaj też mają rodzinną firmę, lekko też nie jest, ale dzieci mają przed sobą przyszłość.

U nas tak nie jest? Jest, ale..

Ale jest coś co obdziera obywatela, zwykłego szaraka, z poczucia bezpieczeństwa. To prawo, które ma stać na straży bezpieczeństwa obywateli a ostatnio staje się narzędziem do wykańczania obywateli. System sprawiedliwości, który nie gwarantuje uczciwego prowadzenia spraw gdy tylko słabszy pozwie silniejszego. Wymiar sprawiedliwości, który bierze udział w ubijaniu obywatela, gdy tylko uda mu się rozwinąć swój biznes i jest szansa na podzielenie się łupami z tego biznesu.

Zepsuty do cna wymiar sprawiedliwości, który pacjentowi nie daje żadnej gwarancji sprawiedliwego wyroku gdy padnie on ofiarą błędu lekarskiego. Zepsuty wymiar sprawiedliwości, który ochroni urzędnika a nie ofiarę jego niekompetencji. Zepsuty wymiar sprawiedliwości, który pozwala wielokrotnie ściągać z obywatela ten sam dług na podstawie wyroku e-sądu, a który to wyrok po interwencji poszkodowanego sąd uchyla, kwestionując w ten sposób swoje wcześniejsze postanowienia.

Takie sprawdzanie, na ile można jeszcze utrudnić życie zwykłemu człowiekowi. Na ile można go okraść bez żadnych konsekwencji. Cóż może obywatel zrobić, skoro wobec jawnego łamania prawa-nie ma się do kogo zwrócić o pomoc? A skoro już to zrobi, to i tak lata poczeka na załatwienie/niezałatwienie sprawy?

Ostatnio głośna była historia chorej kobiety, której komornik ściągnął z konta, bezprawnie, oszczędności życia. Sprawa o tyle bulwersująca, że te pieniądze były jej także niezbędne na leczenie. Interweniowała i dowiedziała się, że może sądzić się o zwrot z firmą, której komornik oddał JEJ pieniądze.

I to była bariera nie do pokonania.

Napisała do mediów, interweniował minister sprawiedliwości, kasa wróciła do poszkodowanej, ale ona –wiedząc, że takich spraw jest mnóstwo, a i nie każdy ma siły by informować o swoim przypadku gazety – postanowiła złożyć zażalenie na pracę komornika. I dać nauczkę komornikowi.

Jak skończyłoby się to w państwie prawa?

W najlepszym razie komornik  poleciałby tylko z pracy, a środowisko zawodowe oficjalnie odcięłoby się od niego.

A u nas?

Sędzia, do którego trafiła sprawa oddalił zażalenie jako bezzasadne. Komornik ma za zadanie ściągać pieniądze z konta, a nie ustalać czy zabiera je temu komu powinien.

Myślicie, że to żart?

To nie żart. To precedens i otwarta furtka do okradania obywateli przez.. wymiar sprawiedliwości.

Więc jak żyć w takim kraju?


Europa + Mleko Się Rozlało


Niewiele oczekiwać można było po Europie Plus. Niewiele może ofiarować społeczeństwu poseł, który tworzy kolejny polityczny twór wobec krańcowej kompromitacji poprzedniego. Po Ruchu Poparcia Palikota mamy Ruch Palikota – teraz tworzy się Europa Plus.

Europa powstała po to by odsunięci od polityki byli politycy mogli urządzić się w polityce na nowo i ze swoich jedynek ruszyć do Parlamentu Europejskiego. Co do tego nikt pewnie nie ma wątpliwości. W kolejce ustawili się politycy bezpartyjni. Politycy partyjni, ale niekochani i ci, którzy stali w rozkroku i chcieli błyszczeć wśród kochanych  i niekochanych.

Można zapytaćć: A co nas to obchodzi?

Niech się lewactwo zagryzie między sobą i wreszcie będzie spokój.

Ale jak pewnie wiecie, moje zdumienie wywoływał nie tyle udział Aleksandra Kwaśniewskiego w projekcie Europa Plus, co jego dziwne milczenie we wszystkich sprawach, które mogły dotyczyć przyszłości nowego Ruchu Społecznego. O wszystkim dowiadywaliśmy się albo od Palikota albo od kogoś od Palikota.

Porównując autorytet Kwaśniewskiego i Palikota –sytuacja była dla mnie całkiem niezrozumiała i niejednokrotnie pisałam o tym. Martwiłam się także, że były prezydent pogrzebie cały swój polityczny dorobek wiążąc się z czymkolwiek od Palikota.

Chyba niepotrzebnie.

Wczoraj z okazji ogłoszenia sondażu CBOS o 2% poparcia dla Ruchu Palikota, były prezydent zabrał głos. Pomijając Gazetę Wyborczą, która z niewiadomych powodów kompletnie zignorowała konferencję prasową prezydenta Kwaśniewskiego, media odnotowały ze szczególną uwagą to, jak prezydent ogłosił powołanie koordynatorów w terenie.

Z niewiadomych powodów także poseł Siwiec i Rozenek wieczorem -na Twitterze- rozpisali się o strachu Całego Świata przed Europą Plus. 

Czytałam to wszystko, ogladałam to wszystko i po raz pierwszy odkąd komentuję politykę polską, doznałam dosłownie czegoś co określa się: zabrakło języka w gębie.

Wczoraj, jeszcze kilka godzin przed konferencją Europa Plus, zastanawiałam się dlaczego jakieś „2% poparcia” decyduje o tym, co ma robić prezydent, którego prezydentowanie można nazwać najlepszym ze wszystkich jak dotąd. Wczoraj wieczorem nie miałam już żadnych wątpliwości dlaczego.

Patrząc na prezydenta Kwaśniewskiego, słuchając tego co mówił zastanowiłam się po raz kolejny -tym razem nie ze zdziwieniem, tylko z przerażeniem -nad pytaniem, które zadałam sama sobie:

Czy tak ma wyglądać Polska Nowoczesna?







.

Trzy lata później..


W zasadzie po trzech latach nie wiemy już nic. Nie wiemy co jest „prawdą” a co „kłamstwem”. Po trzech latach oprócz tego, że wszyscy wszystkim wmawiają o podzielonej Polsce, nic nowego nie dowiedzieliśmy się ze strony Prokuratury Wojskowej. Oprócz tego co musiała potwierdzić po doniesieniach ekspertów Komisji Macierewicza i tego, że zamierza pojechać (czy już pojechała) do Smoleńska robić badania.

Po trzech latach.

Przez te trzy lata zmieniały się stanowiska i oskarżenia. Oprócz pierwszych pełnych emocji słowach o „krwi na rękach Tuska” przyszło opamiętanie i wypowiedzi na temat braku nadzoru państwa nad śledztwem smoleńskim.

To można zrozumieć ponieważ „prezenty” jakie dostarczała strona rosyjska niejednokrotnie stawiały polski rząd w niewesołej sytuacji: a to przecieki, a to jakiś bloger publikujący zdjęcia z katastrofy choć wiemy, że Rosja jest takim krajem, w którym nic nie przecieknie bez zgody Putina, ani żaden bloger nic nie opublikuje bez zgody służb. A jeżeli chlapnie coś bez zgody to ma mogiłę zapewnioną.

Więc przez trzy lata przecieki pozwalały nakręcać wojnę polsko –polską, a raczej wojnę polityczną pomiędzy PO a PiS, a na forach internetowych wojna toczyła się -co najbardziej zadziwiające –pomiędzy zwolennikami PiS i zwolennikami Palikota i lewicy.

Nie byłoby tej wojny w takim nasileniu gdyby nie kontry organizowane pod przywództwem Palikota i osławionego Dominika Tarasa na ulicach Warszawy. Nie byłoby takiego nasilenia niechęci gdyby nie wyzywanie zwolenników teorii Macierewicza od idiotów i ciemniaków w mediach, a czego nie wstydzili się wypowiadać najświatlejsi profesorowie uniwersyteccy, z filozofami i etykami włącznie.

Agresja nakręcała agresję.

Ci, którzy najbardziej nakręcali agresję nagle zaczęli mówić, że Polsce potrzebny jest spokój i wszyscy są już zmęczeni Smoleńskiem i najlepiej by było gdyby to IM oddać władzę - wtedy ani PiS ani PO nie będzie dzieliło ukochanego Narodu.

Ale tak zazwyczaj jest, że nawet najgorsza intryga wychodzi na światło dzienne i zaczyna powoli, powolutku, ale systematycznie znowu łączyć. Społeczeństwo, niezależnie od tego czy wierzy czy też nie wierzy w zamach smoleński zaczyna sobie zdawać sprawę, że ktoś nimi manipuluje, ktoś na tych podziałach chce ugrać coś dla siebie, ktoś celowo nakręca spiralę nienawiści napuszczając na siebie dwie strony, by na ich tle zacząć wypadać jako jedyni spokojni.

Społeczeństwo na pewno chce rozwiązania zagadki katastrofy smoleńskiej, ale nie po to by chwycić się potem za gardła, tylko dlatego, żeby wiedzieć i oczyścić wreszcie tą polityczną ranę. Dowodem na to było pokazanie filmu Anity Gargas w TV. Nie dlatego, że był pokazany - film znany jest od dwóch miesięcy i można było oglądać go do woli na necie. I każdy kto oglądał, ale nie jest zatrudniony do krytykowania tego filmu, wie, że jest po prostu dobry. 

A, że trochę poukładany według schematu.. Skoro można było po fabularnym „Pokłosiu” zarzucić Polakom antysemityzm i zrobić z zakrwawionej siekiery Sprawę Narodową -to nie histeryzujmy w temacie Anity Gargas.

Oczywiście reakcja na produkcję Gargas w telewizji była zadziwiająca i aż niewspółmierna dla oklepanego i znanego filmu. Debata „po” pokazała, że nie ma mowy o pojednaniu publicystów w tym temacie ponieważ jedni uważają drugich za głupszych od tych pierwszych.

Osoba, którą premier nieszczęśliwie powołał do wyjaśniania nieścisłości smoleńskich zachwyciła na Twitterze takim komentarzem, że praktycznie straciła całą wiarygodność (jeżeli taką miała). Ale premier chyba za mało wczytuje się w ćwierki. Dzisiaj w programie TV ten sam dr Lasek powiedział, że debata tak, ale za zamkniętymi drzwiami, bez kamer i polityków.

Rozumiem, że politycy są niepotrzebni. Ale dlaczego kamery także nie? By znowu było tajemniczo? By znowu były tylko tylko przecieki z debaty naukowców?

A może to prawda, że Komisja Millera opierała się tylko na Raporcie MAK i teraz nie wiedzą z czym wyskoczy naukowiec Macierewicza? A jak wiemy już na jedną rewelację z brzozą Lasek zareagował kilkudniowym milczeniem.

Gdy w Stanach wybuchła Afera Watergate Amerykanie oglądali przesłuchania Komisji w TV. Gdy zawaliły się bliźniaki w NY powstało dużo filmów na ten temat bynajmniej nie głaskających prezydenta Busha po głowie, mimo tego, że konsekwencją tamtej tragedii były niepotrzebne wojny i skubanie biednych ludzi z resztek spokoju jaki jeszcze mieli. Gdy panna Levinsky wygadała się o swoim romansie z prezydentem, to cały świat mógł rozkoszować się tym jak Clinton tłumaczył się z afery rozporkowej.

Oczywiście podane przykłady nie mają być porównaniem do katastrofy smoleńskiej, ale przypomnieniem, że jawność w sytuacjach trudnych jest najważniejsza, by oczyścić się z zarzutów, albo w nich pogrążyć. I jeżeli naukowcy są gotowi do debaty, to nie ma żadnego powodu by zamykać drzwi przed widzami.

Bo społeczeństwo ma prawo wiedzieć co się stało 10/4/10 oprócz tego, że zginęło prawie sto osób, że ktoś robi na tym politykę, a niektórzy twierdzą, że jest jeszcze za wcześnie by z tej tragedii zrobić komedię.


Więcej:




.
.

.