"To rzuć w niego chojem"


Temat z chojem mógłby się zakończyć, gdyby winowajczyni powiedziała „sorry –głupio wyszło”. Ale ponieważ adresatem był ksiądz/papież więc jak najbardziej należało trzymać się wersji, że jak najbardziej papieżowi z takim określeniem do twarzy.

By bronić chojowego stanowiska przerobiliśmy wysyp listów poparcia środowisk intelektualnych dla dyrektor Wójciak.

Normalka. Takie zawody na listy poparcia.

Janusz na spotkaniu z młodzieżą powiedział „Nie bójcie się nazwać chojem każdego kto na to zasługuje”.

Normalne. Gorsze rzeczy mówił.

Kofta napisała, że Facebook jest jak poczta mailowa i skandalem jest inwigilacja poczty.

Po tym jak nagadała się o zdradach małżeńskich –normalne.

Eliza Michalik napisała, że o co chodzi? Skoro co trzeci, czwarty facet zwraca się do żony „Ty ku” to dlaczego na papieża nie można powiedzieć „Ten chu”?

Ale Eliza takie zdjęcie wrzuciła w swój awatar, że musiało to być normalne.

Ale mi zapaliła się znowu lampka, a ta jak wiecie- wzmaga moją czujność.

No i po weekendzie doczekałam Lisa na necie i tak pacząc z kotami na to co w studio się dzieje, moja lampka zaczęła migać jak policyjny kogut.

Otóż pojawiła się Manuela Gretkowska obwieszona pieniędzmi. Że niby nawiązuje do szamana. Czyli do religii. Czyli do kościoła. To przypomniało mi, że mamy w Polsce feministki, które reagują histerią na gości w sukienkach i katolickiego chłopa.

I nie zabrały jeszcze głosu w sprawie choja.

W studio zaczęła się jatka jak przy targowaniu na arabskim bazarze. Nie będę przytaczać argumentów oświeconej Gretkowskiej czy tego drugiego, o strasznie sfatygowanym wyglądzie. Ale pojawiał się cały czas, jeden najmocniejszy argument - powtarzany przez wszystkich oświeconych, przez Koftę, przez Elizę, przez Janusza i każdego, dla którego słowo choj jest chlebem powszednim, konsumowanym podczas uczt intelektualnych.

Ten argument to: „Wszyscy klną”.

A skoro wszyscy to przestańmy udawać  hipokrytów, że nas to razi. Przestańmy udawać świętoszków. Przestańmy być zakompleksieni. Bądźmy otwarci na nowe doznania estetyczne. Przeżywajmy duchowo i pełnią serca to, co czujemy gdy intelektualista zwraca się do nas per choj.

To przecież wymiar symboliczny.

Ile osób ma zaszczyt zostać nazwanym chojem przez dyrektorkę? I to teatru któregoś dnia? I to taką, która chyba na sztuce i kulturze się zna? I to taką, która zna doskonale specyfikę argentyńskiej historii?

A co Wy wiecie o Argentynie?
____________

Myślicie, że jaja sobie robię?

Nie.

Patrząc na Gretkowską i jej nieapetycznego kolegę, pomyślałam sobie jak bardzo te oświecone baby wykorzystują innych. Ileż to nasłuchaliśmy się na Kongresach, w gazetach i w TV, jak okropne jest nazywanie kobiet brzydkimi słowami.  Ileż to nagadały się, że trzeba to zmienić, że jest to brak szacunku, zniewolenie, przemoc słowna. Ileż to haseł było krzyczących: „zrzeszajmy się”, „chodźcie do nas”, „my Was obronimy”, „Waszego chłopa i księdza pogonimy”..

Ileż było wywiadów z męczeństwem w oczach jak to kobietom jest w Polsce źle, ileż deklaracji wypowiedzianych łamiącym się z bezsilności głosem.

A gdy przychodzi co do czego..

Nie bądźcie hipokrytkami, przecież co trzeci, czwarty mąż tak mówi? A może same też tak mówicie?
_________

Kolejny już raz dowiedzieliśmy się, że maltretowane kobiety są traktowane jak trampoliny do politycznej kariery. Po raz kolejny okazuje się, że kobiety upokarzane są idealnym powodem by błyszczeć i mądrzyć się z udziałem nieuprawnionych tytułów profesorskich. Po raz kolejny okazuje się, że tak serio, to środowiska walczące z przemocą słowną –nie mają nic przeciwko takiej przemocy.

Ba! Nawet twierdzą, że oznaką hipokryzji jest oburzanie się na takie słowa.

I co teraz? Będziecie dalej piętnować przemoc słowną drogie feministki, czy może macie nową propozycję dla poniżanych kobiet:  „To rzuć w niego chojem”?




Więcej na portalach                        ----->>   Wybór moich tekstów o antyklerykałach z TokFm





.

Oburzeni


Wysypał nam się worek z oburzonymi. Oburza się lewica, oburza prawica, oburzają muzycy, oburzają ludzie sztuki, oburzają się ludzie kina, oburzają się narkomani i oburza Fundacja Maciuś.

W zasadzie nie wiemy na co tak naprawdę się oburzają. Każdy się oburza na to czego nie ma w zasięgu ręki:
Lewica, że nie ma seksu, za to ma krzyż pański z tym seksem.

Prawica, że ma za mało krzyża –za to wbrew pozorom dużo seksu.  

Ćpuny, że nie mają trawy.

Ludzie sztuki, że nie mają posad dyrektorskich – za to muszą grać sztuki, a nie za bardzo wiedzą jak i gdzie.
Muzycy oburzają się, że nie kupują ich płyt, a mogliby przecież zaśpiewać, że nie potrzebują Boga i już wywiady w gazetach zapewnione: raz do poczytania za kasę w piano a potem dla utrwalenia za darmo.

Fundacja Maciuś oburza się, że są w Polsce głodne dzieci, a że na prawej i lewej to mocny argument by kopnąć Tuska więc oburza się, że są tacy, którzy mówią, że jej badania to nieprawda i grzebią jej w papierach.

Wspólnym mianownikiem Wszystkich Oburzonych stał się Nowy Ruch . Takie dwa w jednym, trzy w jednym, a może nawet cztery.

Zgorzkniały muzyk, którego niewielu już słucha. Zgorzkniały lekarz, który swoją misję lekarską widzi na barykadach. Zgorzkniały paprykarz, który nie wie jak żyć po burzy z piorunami, a i my nie wiemy, ile płaci ludziom zatrudnionym przy jego paprykach. I cwany przewodniczący związków zawodowych, któremu już nie wystarcza ponad 10 tys. miesięcznie i chciałby wskoczyć do Sejmu by sobie polepszyć.

Nikt z nich oczywiście nie oburza się dla kariery i pieniędzy. Wszak gdy przewodniczący wejdzie do Parlamentu zastąpi go świeża krew –co będzie oznaczać, że związek jest otwarty na zmiany.

Gdy paprykarz wejdzie do Parlamentu to i burza z piorunami nie będzie wtedy straszna, ale możliwa będzie prawdziwa walka o interesy pracodawców.

Gdy do Parlamentu wejdzie zgorzkniały lekarz wtedy można będzie tak psuć służbę zdrowia by po czterech latach możliwa była znowu walka na barykadach. Wszak „niestrajkowanie jest nieetyczne”.

Gdy do parlamentu wejdzie muzyk -będzie mógł rozdawać swoje płyty za darmo, nie poprzez YouTube, ale przy każdej wizycie z ludźmi w terenie. Ludzie będą wdzięczni, że mogą posłuchać o Bogu, Honorze i Ojczyźnie i o tym, że Pan Bóg wszystkich rozliczy.

Przecież tego pragną.

Acha! Zapomniałam, że pragną też okręgów jednomandatowych bardziej niż dobrego rosołu, bardziej niż plaży przy Bałtyku, bardziej niż obejrzenia Adriatyku.

W końcu jest internet, mogą sobie popaczeć na inne lądy, popaczeć nawet na Nowy Jork ba! nawet na Księżyc i Marsa.

Więc na ch.. im ten Adriatyk czy talerz z rosołem.. potem tylko myć trzeba.





Fotel


Nie znam się na samolotach, nie mam żadnego znajomego z samolotem, ani takiego, który interesowałby się lotnictwem. Ale mam maturę i jakieś mgliste pojęcie o katastrofach lotniczych, które kiedyś się wydarzyły. W sumie nie interesują mnie katastrofy ponieważ uważam, że niewiele wniosłaby moja wiedza w rozwiązywanie ich zagadek ani też niewiele bym zrozumiała z wyjaśnień tych zagadek.

Dlatego liczyłam, że zagadkę Katastrofy Smoleńskiej rozwikła Komisja Millera i zrobi to tak, by żadna inna komisja nie mogła tego podważyć. Sprawa byłaby zamknięta a my moglibyśmy wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów by uniknąć ich w przyszłości.

Jednak nasz kraj jest tak specyficzny jak ruski Tupolew. Wszystko staje się zagadką nawet dla takiego laika jak ja. I może nie zastanawiałabym się nad analizami poszczególnych komisji, gdyby ta jedna -najważniejsza -co chwilę nie dawała przysłowiowego ciała.

Niedawno na debacie w GW panowie żołnierze mówili długo i mądrze, podawali dane, cyfry, prędkości, które niewielu pewnie kumało. I wyłożyli się na prostym pytaniu „Kto z panów był na miejscu katastrofy?”. Dziadek moher położył całą dyskusję ponieważ żołnierze nie za bardzo wiedzieli jakiej udzielić odpowiedzi. Proste pytanie, a jakże skomplikowane się okazało.

Tak się złożyło, że Komisja Millera nie chce się spotkać z Komisją Sejmową, a to pewnie rozwiązałoby wszystkie kwestie sporne. Rozmowa fejs to fejs jest lepsza niż poprzez media, bo potem przez przypadek się okazuje, że jednak dziadki mają rację.

Kiedyś wszystko co powiedzieli „ludzie Macierewicza” wyśmiewali dziennikarze. Teraz włączyło się do dyskusji pismo o lotnictwie, które postanowiło miesiąc po fakcie podważyć wszystkie dane, które przedstawiono na debacie, na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Znowu padły mądre słowa, że podmuch niesymetryczny, że inny Tupolew to na grzbiet się wywrócił po wylądowaniu a nie w locie, że gdyby był wybuch to szczątki byłyby rozrzucone na dużo większym obszarze (jakim?), że wybuch byłby zarejestrowany w czarnych skrzynkach (choć podobno jednej brak) i na koniec, że rekonstrukcje wraku robi się tylko w przypadku gdy w żaden inny sposób nie można wyjaśnić przyczyn katastrofy, bo np. jej przebieg nie został zapisany przez rejestratory. 

A przecież Komisja Millera wykazała w Raporcie, że wszystko jest jasne i w ogóle nie ma takiego obowiązku by rekonstrukcję samolotu robić.

Tak w największym skrócie napisało pismo lotnicze.

Ale nie to zapaliło mi czerwoną lampkę w głowie. W końcu w Polsce jest tak, że nikt nikogo nie zmusi do zrobienia tego czego obowiązkowo nie musi. Więc nie oczekujmy, że któryś ze speców się wychyli i zrobi coś ponad to co powinien –tym bardziej żołnierz.

Moja lampka zapaliła się nie wtedy gdy pismo napisało, że kłamstwem jest, że szybowiec PW4 rozwalił się w okolicach Powązek -bo naprawdę rozwalił się na ul. Broniewskiego ;)

Nie zapaliła się wtedy gdy przeczytałam, że odpadło mu 2m skrzydła choć nie sprecyzowano czy po starciu z lampą czy z ziemią choć sprytnie zdanie „przed” nawiązywało do obrażeń jakie poniosła lampa.

Zapaliła mi się lampka przy 38km/h.

Podobno wytrzymałość fotela, które gwarantuje przeżycie pasażerów samolotu -to prędkość 38 km/h, a nie 120 km/h -jak podała strona Macierewicza. To zaskakująco mało, nawet jak na moją wiedzę. Więc zadzwoniłam do znajomego, który wprawdzie nie ma samolotu, ale ma maszynę, która śmiga po ulicach jak samolot.

A to tylko zwykłe BMW.

I on mi powiedział, że jego bryka jest tak zrobiona, że gdy w coś stuknie przy prędkości 70 km/h to ma bardzo duże szanse na przeżycie w tym nieszczęsnym fotelu.

No, ale to BMW to nie samolot -co nie?







.

7 dzień tygodnia


Jest niedziela więc nawet nie myślałam o tym żeby cokolwiek pisać, ale jestem świeżo po „7dniu tygodnia” i tam usłyszałam, że Prokuratura Wojskowa chce badać próbki krwi ofiar Katastrofy Smoleńskiej.

Już kilka razy pisałam, że zachowanie NPW jest dziwne –mówiąc poprawnie i nie wywołując sensacji. Najpierw wypuszczanie newsów po to, by wywołać reakcję PiS, a potem -by media mogły używać sobie do woli. Później, gdy potwierdzała to, czemu wcześniej wprawdzie nie zaprzeczała zdecydowanie, ale wraz z ciężko pracującymi niektórymi dziennikarzami wyraźnie obśmiała.

I mimo tego, że „śledczy Macierewicza” bez żadnych praktycznie możliwości dokopania się do dokumentów, z "niczego" powoli dochodzą do wniosków, które już nie tylko zadziwiają społeczeństwo i zmuszają od zadawania pytań o jakość prowadzonego śledztwa – o tyle także wprowadzają w zakłopotanie samą NPW.

Ale są rzeczy, które wzbudzają zaniepokojenie. To właśnie niezrozumiałe zapowiedzi, które nawet dla kogoś kogo nie interesuje śledztwo zaczyna być trochę podejrzane.

W ubiegłym roku, gdy córka prezydenta Kaczyńskiego zapowiedziała w mediach zdecydowane działania w sprawie wyjaśnienia 10/04/10 -w mediach pojawiła się informacja, że będzie musiała oddać odszkodowanie, które otrzymała z tytułu śmierci rodziców. Suma niebagatelna więc i zapał Marty Kaczyńskiej został zgaszony.

Przez kilka lat słyszeliśmy od przedstawiciela najgorszej partii jaka pojawiła się w Sejmie, o tym, że wóda była towarzyszem podróży do Smoleńska. Wiadomość ta była wykrzykiwana w radio i telewizji i w zasadzie robiła groteskę z całego kwietniowego nieszczęścia.

I dzisiaj usłyszałam, że po trzech latach, NPW zamierza zrobić coś co powinna była zrobić trzy lata temu. Postanowiła szukać tej wódy w pobranych fragmentach ciała. Także wśród próbek duchownych będących na pokładzie.

Po co?

Zniechęcić „śledczych Macierewicza” do grzebania „w sprawie”?

Przecież oni się nie zniechęcą –tym bardziej, gdy racja zaczyna być po ich stronie.

Zniechęcić rodziny wspierające „śledczych Macierewicza”?

Postawić je w zakłopotanie?

Bo przecież one najlepiej wiedzą czy nawet minimalna ilość alkoholu mogła być we krwi ich męża, przyjaciela, ojca czy matki. A i też wiedzą, że media nie zostawią wtedy suchej nitki na temacie. Więc może lepiej sprawy nie drążyć?

A może jest to znowu tylko polityka by ktoś mógł wybielić swoją brudną twarz?

Po latach gadania przez szefa RP o pijanym prezydencie, pijanej załodze, o krwi Jarosława Kaczyńskiego na rękach –poseł tej partii powiedział w dzisiejszej audycji coś co i mnie wprawiło w zdumienie. Był zdziwiony, powiedział, że tak nie można, że dlaczego..

Dlaczego to powiedział –ktoś wie?






.

Polska gejem stoi


Nie jest dobrze gdy świat kultury, nauki czy ludzie związani z akcjami charytatywnymi zaczynają mieszać się do polityki, starając się uwiarygodnić słowa i zachowania polityków.  Niedawno, po raz drugi, Jurek Owsiak pokazał, że na rzucone hasło potrafi i rzucić się na ministra zdrowia i szantażować społeczeństwo kilka godzin tym, że przestanie wysyłać do niego wolontariuszy z puszkami. Jak to zostało przyjęte – szybko się przekonał i odszczekał swoje groźby, ale rysa na nieskazitelnie czystym szkle już pozostała.

Ostatnio dużo światłych postaci żądało przeprosin od księdza de Beriera ponieważ to co powiedział poważnie zakłóciło boskie szczęście rodziców starających się o dziecko metodą in vitro.  Ponieważ ksiądz wcale nie kwapił się do posypywania głowy popiołem w świetle kamer –temat spadł, by matki pragnące dziecka nie zaczęły węszyć, ile to aborcji będą musiały dokonać zanim uda się urodzić dzieciaka zdrowego i oczekiwanego. Etycy i naukowcy z lewicy nabrali po uporze de Beriera wody w usta, ale to bez znaczenia ponieważ wizualnie z nieskazitelnym szkłem nie mają nic wspólnego  -raczej przypominają brudną butelkę rzuconą pod płotem.

Sprawa związków partnerskich była gwoździem programu upadającej lewicy i po przegranej "debacie" w Sejmie, do głosu zaprzęgnięto ludzi mających ze sprawą COŚ wspólnego. A, że oliwy do wirtualnego ognia dolał redaktor Kajdanowicz rzucając Wałęsie słowo „ławka” -pojawiły się natychmiast słowa uzupełniające tragiczne życie gejowatych w Polsce: getto, mury, segregacja, wojna i oczywiście nie mogło zabraknąć Żyda.

Ku mojemu zdziwieniu w to propagandowe bagno weszła Agnieszka Holland. Mogłabym zrozumieć jeszcze żal z powodu „projektu, który umarł”, ale już nie rozumiałam inwektyw w stronę całej Platformy. Przecież projekt to nie ustawa, a i utknąć może w fazie projektów nawet na sto lat. Dopiero w poniedziałek zrozumiałam, że udział znanych osób w rwaniu szat to też cwana polityka, która ma cel: albo minimalizuje stare „rachunki” do spłaty, albo jest zapowiedzią nowych. Jednakże to co zaprezentowała naprawdę bardzo dobra reżyserka przekonało mnie, że i jej oburzenie jest czysto propagandowe.

Program, w którym A.Holland wypowiedziała się, miał w sobie wszystko co potrzebują lewacy by naprawdę przerazić gejowatych w Polsce i skupić ich uwagę na jedynej partii, która uchroni ich przed agresją polskiego społeczeństwa. 

Było o pluciu w twarz gejom, było o tym, że są jeszcze „durniejsze” homofoby od Gowina. Było o tym, że wszyscy Polacy mają w sobie geja tylko się tak go boją, że zamęczą tych gejów, którzy chodzą po ulicy. Było o putinizacji i ugandyzacji Polski –choć sama reżyserka zdawała sobie sprawę jakie bzdury gada i bez skrępowania wybuchała śmiechem przy tych największych, które wypowiadała.

Było też o tym, że Polacy mają kompleksy, że nie identyfikują się ze światem, który zwiedzają, że jest dla nich za duży i za agresywny więc bójcie się geje bo ci zlęknieni, na kimś muszą leczyć swoje kompleksy i poprawiać swoją samoocenę. 

Było też o tym, że dobrze Danuta Wałęsowa pisała, że Wałęsa to biedaczek, który się pogubił bo słucha po nocach Rydzyka a potem rozwiązuje krzyżówki na necie. Jakież to cudowne uczucie gdy można dołożyć wrogowi jego rodziną i ich słów użyć do ranienia. Oczywiście jest to słodka zemsta tylko w tym wypadku –gorzej gdyby ktoś lewactwu wyciągną ojca czy nie daj Boże „córunię lesbijkę” :/

W sumie był to jeden wielki kogiel mogiel, w którym znalazło się miejsce nawet na opinie o katechecie i o tym, że większość duchownych to geje. Że Łepkowska od pisania scenariuszy do familijnych seriali jest fajna bo do serialu wstawiła geja i dzięki temu misja telewizji publicznej zostaje wzorcowo zrealizowana.

Można powiedzieć, że zamiast krzyża w Sejmie powinien zawisnąć gej. Jako symbol męczeństwa i walki o lepsze jutro. 

Oczywiście redaktor prowadzący też błysnął przykładem geja z Ameryki, który w Ameryce jest oficjalnie gejem, ale polskiemu redaktorowi Lisowi wywiadu nie udzieli. 

Lis powiedział, że ten gej się boi. 

A ja myślę, że jest mądrzejszy od A. Holland i w taką propagandową młóckę nie wchodzi.
_______________

Po co to wszystko się dzieje?

Odpowiedź jest prosta: żeby wzbudzić strach.

Żeby geje się skurczyły w swoim strachu i pozostały w pozycji klęczków z błaganiem: "lewico ratuj nas przed czekającym nas Armagedonem". Przy tak przestraszonej grupie śmiało można przywoływać getta ławkowe i Żydów, można nawoływać do protestów w imię obrony tych, których się straszy –jak zrobiła to karnistka-feministka apelem, by posłowie stanęli w czasie obrad Sejmu pod ścianą, w ostatnim rzędzie.

Wiecie, kto pozytywnie zareagował na ten apel? 

Posłowie Ruchu Palikota wraz ze swoim przewodniczącym. 

Tym samym przewodniczącym, który nazwał ministra „ciotą” ;)








.


Przeproś!


Przeproś! To słowo, okrzyk, żądanie, które słyszymy już codziennie. Przeproś! To słowo, które musi paść, a jeżeli nie padnie, to w mediach zaczyna się histeria tych nieprzeproszonych, którzy zaczynają płakać, że Ojczyzna ich nie lubi i nimi pomiata. Gdy nie słychać „przepraszam” media szukają frajera, którego wrobią w przepraszanie i potem ześwinią mu opinię poza granicami kraju.

Niedawno z powodu faktów oczywistych przepraszać musiał ks. de Berier. Oczywiście ksiądz nie jest w ciemię bity i wie, ile warte są jego słowa więc przeprosić nie uznawał za stosowne. Mieliśmy cyrk medialny kilka dni aż wreszcie ksiądz udzielił kolejnego wywiadu dając do zrozumienia, że niewiele go polityka obchodzi, a już na pewno przepraszanie kogokolwiek tylko po to, by jakiejś politycznej mniejszości dać satysfakcję. Tym bardziej, że gazeta, która go maltretowała medialnie, kilka dni później opublikowała wywiad z innym lekarzem, który potwierdził słowa de Beriera: tak, in vitro to potworne zagrożenie wadami genetycznymi.

Ostatnio z powodu faktów oczywistych przepraszać powinien Lech Wałęsa. Rzecz poszła o słowa o ławkach dla gejów, w którą to prowokację były prezydent dał się wpuścić jak dziecko w maliny. To nie jest tak, że z ławkami i murami wyskoczył Wałęsa – w 20 minucie programu Fakty po Faktach wyskoczył z tym red. Kajdanowicz widząc, że były prezydent rozkręcił się w temacie „demokracja”. A jak wiemy gdy Lech Wałęsa zaczyna mówić o demokracji, to już nie słucha co się do niego mówi. A i wiemy, że były prezydent mówi szybko i bardzo prosto.

Więc dał się wpuścić w te ławki i mury, chociaż nigdy by nie posadził nikogo w ostatniej ławce ani nikogo nie wyrzucił poza mur. Ponieważ walczył o demokrację, a to znaczy, że to co ustala większość jest podstawą funkcjonowania życia wszystkich. I nie może być tak, że jakaś mniejszość zaczyna dewastować życie społeczne ustalone przez ogół.

To było jego przesłanie, ale prowokacja się udała i szybciutko poinformowano świat o tym, że laureat Pokojowej Nagrody Nobla chce segregować ludzi ze względu na rasę, płeć czy przekonania. I mimo tego, że wiemy, że to potworna nadinterpretacja, to wiadomość poszła, a paru zidiociałych polityków może pomachać teraz sztandarami wolności zerkając przy okazji na sondaże.

Redaktor prowadzący program być może dostanie premię choć nie wiem czy zyskał tym wkrętem szacunek.

Przeprosić musi także minister Arłukowicz. Oczekują tego od niego wszyscy -politycy i dziennikarze. On ma przeprosić za to, że lekarzowi nie chciało wyjechać się do chorego dziecka. Ma przeprosić, a najlepiej poddać się do dymisji. Ponieważ wina jego jest oczywista i nazywa się „oszczędności”. Mimo tego, że wszędzie oszczędzają, co wcale nie oznacza, że oszczędzamy nasze nogi, ręce i niestety, czasami także pusty łeb.

Nie musi przeprosić dyrektor i kadrowa, którzy zatrudniają lenia myślącego, że całą niedogodnością dyżuru nocnego w szpitalu jest to, że musi wyspać się w gabinecie a nie własnym wyrku u boku żony. Nie musi przeprosić NFZ, który nie dość dokładnie kontroluje placówki, nie musi przeprosić ordynator za swojego podwładnego. Musi przeprosić minister Arłukowicz, który zachowuje się jak d.. wołowa i przeprasza, zamiast wyjść, walnąć pięścią w stół i pokazać, to o czym wspominał prezydent Wałęsa, a co jakoś nie może się w Polsce przyjąć: miejsce w szeregu i nakazać robienie tego co należy.

Ale w tej historii jest happy end. Choć tak samo czarny jak opowiedziane powyżej historie.

Nie musi przepraszać jedna osoba. Ona dla odmiany mówi „Podziękuj!”. Podziękuj mi, że nie zamykam WOŚP, podziękuj, że będę dalej pomagał dzieciom, podziękuj, że jestem taki fajny i przyszedłem do studia TVN by powiedzieć, że będę obserwował i pilnował ministra Arłukowicza. Podziękuj, że przyszedłem z żoną i ona też powiedziała: będziemy dalej zbierać WASZE pieniądze by NASZA fundacja mogła kupować sprzęt do szpitali..

Podziękuj! Przeproś! Podziękuj! Przeproś! Podziękuj! Przeproś! Podziękuj! Przeproś!

.
.

.