"Na jednej kolasce z prezesem Kaczyńskim"



Palikot powiedział, że nie chce, ale musi kandydować na prezydenta i ma nadzieję, że nie zbiegnie się to z wyborami parlamentarnymi bo wtedy pewnie "czarna d.." i trzeba coś wybrać. Ława poselska jest gwarantowana, tron prezydencki już nie. A to zawsze kasa i wybór trudny.
Jednak ojczyzna woła i błaga: Janusz chodź!

Wszystko co się dzieje dobrego w naszym kraju to zasługa Palikota. To dzięki Palikotowi Tusk położył wniosek o związkach partnerskich mimo tego, że jeszcze przed wyborami pod dyskusję rzucił to Schedyna.  To dzięki Palikotowi Tusk zaostrzył politykę wobec kościoła i chce zmniejszyć ordynariat mimo tego, że już wcześniej zgłosił taką propozycję Klich. 

Tusk naśladuje Palikota. To oczywiste. Wszyscy naśladują Palikota. Mają jego zdjęcie przyczepione nad łóżkiem i wgapiają się w nie codziennie by być jak Janusz Palikot.

Chociaż jest to coraz trudniejsze. Jak być Januszem Palikotem skoro on sam już nie wie kim jest?

Cytuje Kaczyńskiego. Gada jak prezes i używa tych samych odniesień. Zaczyna puszczać oczko w stronę Rydzyka. O pani minister sportu powiedział, że jest ministrem tylko po to by zaspokoić poczucie estetyki opijających się piwem kilku milionów spoconych kibiców na meczach. Ładna, sexy, grająca urodą i swoimi romansami z różnymi osobami.

Skąd to wie?

Z prasy brukowej.

Doktor nauk.

Nie słyszę jeszcze głosów oburzonych feministek wrzeszczących o szowinistycznych wypowiedziach posła Palikota. I pewnie nie usłyszę. Wszystkie są od Palikota i wiedzą, że dla wyborców mają być dziewicami walczącymi o honor dam lub być walecznymi Xenami. Ale tak naprawdę to wiedzą po co Bóg dał im cycki. I nie ma przebacz. Cycki są po to by nimi wachlować. 

Monika Olejnik powiedziała dzisiaj że Palikot jedzie jedną kolaską z prezesem. Ma rację. Jeżeli chodzi o retorykę to tak. Ale przecież Palikot jest ideałem. A ideał nosi w sobie wszystkie cechy. Nawet prezesa Kaczyńskiego.

Boli strasznie Palikota kultura cygara i dobrego wina. Boli oczywiście w obliczu wyborców. Bo wyborcy mają mieć inną kulturę –mają pić wódę i jarać tanie papierosy, a najlepiej zioło. Od dobrych trunków jest poseł Palikot. W zaciszu domowym albo w drogich warszawskich restauracjach. 

Palikot nie powiedział, że Polacy powinni wyrzec się swojej polskości. To mówią złe języki, które chcą go skłócić z Aleksandrem Kwaśniewskim. Palikot jest zwolennikiem polskości, Gombrowicza, zwolennikiem wszystkiego. 

Oprócz kościoła. 

Ale Tusk też nie lubi kościoła. Boże jak on ich nienawidzi. Powiedział to kiedyś w poufnej rozmowie na jakimś spotkaniu gabinetowym. Teraz jest dobry czas by ta poufność ujrzała światło dzienne. I dobry czas dla Palikota by mógł w mediach tą poufność zdemaskować.

___  
Czy Palikot to postać wyrazista? Odpowiednia na urząd prezydenta?

Wątpię. Po wybrzydzaniu na premiera i nazwaniu go Putinem, przyszło dla Palikota otrzeźwienie. W końcu z każdym trzeba dobrze żyć ponieważ każdy może spragnioną wszystkiego sierotę kiedyś przygarnąć. Dlatego w Polityce padły -także dzisiaj- piękne słowa:

Tusk jest niewątpliwie najwybitniejszym politykiem 20-lecia. Wszyscy inni, łącznie z Kwaśniewskim, nie są politykami formatu Tuska. 

Hmmmmm..


Miłego dnia ;)


(Tytuł jest cytatem z dzisiejszego programu Gość Radia Zet, w którym wystąpił Palikot, i w którym narzekał na nieudacznictwo Tuska)






.

"Twoje życie według Tuska"


Na Onecie ukazał się dziwny artykuł „Od narodzin do pogrzebu. Twoje życie według Tuska”.

Makabryczna papka propagandowa wypełniona narzekaniem, że rząd nic nie daje. Tak więc to wina Tuska, że gdy się urodzisz to rodzice przerzucą cię do dziadków bo rząd nie wybudował nowych żłobków. Gdy masz trzy lata to drżyj bo do szkoły pójdziesz w wieku sześciu lat. Podobno to ewenement w skali świata ponieważ w żadnym innym kraju tak nie jest.

Ciekawe. Bardzo ciekawe :)

Jeśli rozpoczniesz studia na dwóch kierunkach to za drugi zapłacisz. Mieszkanie musisz kupić za swoje bo państwo ci nie pomoże. A emerytura? Lepiej nie wspominać. A gdy umrzesz - twoja rodzina nie kupi ci pudełka za 5 tysięcy ponieważ zasiłek pogrzebowy zmalał do 4 tysięcy.

Niemowlaki mają katastrofę ponieważ nie pójdą do żłobka, a chyba tylko niemowlak wie co oznacza oderwanie w tym wieku na kilka godzin od mamy. Więc pewnie niemowlak rozpaczać nie będzie z tego powodu.

Ale portal widzi to inaczej: „Dzieci płaczą – rodzice płacą”.
_______

Uczniowie mają zapewniony bezwład w edukacji.

Czy to znaczy, że nauczyciele przestaną uczyć? 


Zamknięte zostaną szkoły? 

Już są zamykane i pewnie dobrze ponieważ trudno ocenić co nauczyciele robią w niektórych szkołach skoro odradzają swoim uczniom zdawanie matury. 


Może lepiej żeby takich szkół nie było? 

Co najciekawsze - Onet podaje, że zamknięto 3 tysiące szkół I jednocześnie przybyło 11 tysięcy etatów.
Zadziwiająca logika. Pewnie bierze się stąd, że nauczyciele zagrożeni zwolnieniami czy przejściami do innych placówek, pouciekali na roczne urlopy zdrowotne. Tak czy inaczej państwo płaci za ich niepracowanie.

Na pewno problemem dla Onetu są nowe egzaminy i nacisk programu edukacji na naukę języka. Zazwyczaj egzaminy są problemem dla każdego ucznia - to żadne odkrycie, ale w przyszłości znajomość języka bardzo ułatwia  drogę w poszukiwaniach pracy.

I jeszcze w temacie edukacja: tylko najlepsi mogą liczyć na bezpłatny drugi kierunek studiów. To pewnie skandal na skalę międzynarodową.

I tak dalej...
______

Można w poczet strat w życiu wpisać nawet to, że zlikwidowano obowiązkową służbę wojskową. Można napisać "Rodzina na swoim" umarła, za to klienci deweloperów mają być lepiej chronieni. Można napisać artykuł tak, by czytający wpadł w panikę już na początku czytania i nie doczytał do końca. Każdy chwyt jest dozwolony by podnieść ilość wejść na stronę.

Ale w artykule Onetu zabrakło propozycji. 


Jakich?

Może żłobki za darmo? Może początek edukacji później niż wcześniej? Może zbudować więcej szkół w małych osadach wiejskich? Może rozdawać mieszkania za darmo? Może podnieść zasiłki, wprowadzić ulgi na wszystko? Może dać na pogrzeb 10 tysięcy a nie cztery? A może wprowadzić emerytury dla wszystkich po dwudziestu latach pracy?

Czy to będzie powód do napisania peanów na cześć rządu?

Czy może tym razem powód do narzekania, że rząd trwoni publiczne pieniądze?







.

Pytanie o sens prawa


Co trzeba zrobić by w naszym kraju trafić do aresztu?


Na pewno nie upuścić ze skutkiem śmiertelnym dziecka i na tę okoliczność zasłaniać się kłamstwem. I na pewno nie za dewastację cudzego mienia poprzez podpalenia.

Od kilku dni jest głośno w mediach o synu znanego warszawskiego adwokata, który ma skłonności do zabaw z zapałkami. Tak się zdarzyło, że w kwietniu ubiegłego roku podpalił kilka aut w stanie wskazującym na spożycie, ale wyszedł za kaucją. W lipcu był podejrzany o podpalenia, ale wtedy nie udało się zebrać wystarczających dowodów. Tym razem młodego człowieka rozpoznali świadkowie.

Sprawa wydawała się prosta mimo tego, że ojciec podejrzanego miał sugerować policjantom, że mogą mieć kłopoty w pracy. Potem zaczęła się komplikować gdyż podejrzany nawet nie trafił do aresztu tylko musi meldować się na komisariacie.

Podobno nie jest niebezpieczny.

Dzisiaj media podały, że podejrzany –mimo środków ostrożności policji, zna nazwisko świadka, który go rozpoznał. Nazwisko wyjawiła podejrzanemu pani sędzia prowadząca sprawę.

Podejrzany jest kibicem. Świadkiem jest kobieta.

Jak to się skończy?


Dopiszę w najbliższym czasie.








.

Sekret



Początek tygodnia.


Dla mnie, po trzech dniach nieoczekiwanego, ale miłego urlopu szczególnie trudny ponieważ po każdym urlopie potrzebuję kilku dni odpoczynku. A zmęczyło mnie niemożebnie, myślenie w pociągu o prawie przyciągania czyli inaczej – o sztuce chwytania każdej szansy jaka pojawia się w życiu.


Każdy z nas planuje. Cokolwiek nie oznacza to słowo, planowanie sprawia wrażenie tego co byśmy chcieli w przyszłości bliższej lub dalszej. Napisałam „sprawia wrażenie” ponieważ często jest tak, że planowanie mylimy z marzeniem - granica między jednym i drugim jest bardzo płynna i łatwo samemu się oszukać.

Więc kiedy wiemy, że planujemy a nie marzymy?

Odpowiedź jest bardzo prosta – najtrudniej jednak uwierzyć w proste odpowiedzi. Tak więc planujemy wtedy gdy wiemy, że to o czym myślimy na pewno się stanie. A marzymy wtedy gdy wiemy, że to nigdy się nie spełni.

A skąd to wiemy?

Po prostu to czujemy. Jest takie wewnętrzne „coś” co powoduje, że gdzieś bardzo głęboko czujemy, że to o czym marzymy nie będzie dla nas dobre. Jedni nazywają to głosem serca, inni rozumu lub instynktem, jeszcze inni szczerością z samym sobą. Ale jakkolwiek tego „coś” nie nazwiemy – będzie ono sprężyną, która natychmiast da nam znać czy nasz plan się ziści czy też nie.

Możemy się zastanawiać, trzymając w garści zasiłek dla bezrobotnych, co z nim zrobić i marzyć o życiu na poziomie rodziny z filmu Rezydencja. I na pewno będzie to marzenie. Możemy jednak część zainwestować w drobiazg, który przyniesie nam mały zysk. Bezrobotny tak może zacząć jeżeli chce się wyrwać z kręgu unemployment.

Na czym polega różnica?

Na tym, że mądry plan to plan na miarę poziomu materialnego, na którym się znajdujemy w danej chwili. Człowiek bez grosza za cel obierze sobie następny dzień   ponieważ trudno planować urlop na Hawajach śpiąc na ławce w parku. Ustabilizowany zawodowo pracownik planuje następne wakacje, a ustabilizowany biznesmen planuje dalszą przyszłość. 

Oglądałam kilka filmów o prawie przyciągania i przyznam, że tylko jeden zrobił na mnie miłe wrażenie. Był to „Secret” - nie dlatego, że podawał szczególne wskazówki jak być bogatym, szczęśliwym, zdrowym i kochanym do samej śmierci, ale dlatego, że był ciepły i dawał swobodny wybór drogi życiowej.  Jednak nie należy odczytywać go dosłownie, gdyż podstawą małych i dużych zwycięstw jest zdrowy entuzjazm a nie euforia. I niezrozumienie tych pojęć spowoduje odpłynięcie, podobnie jak popłynęli niektórzy dystrybutorzy Amwaya po szkoleniach - naszpikowani do bólu zasadą, że wystarczy chcieć i pstryk! już jest!

A potem nic nie było.
  
Gdybyśmy serio zastanowili się nad tym czego tak naprawdę chcemy - to pewnie okaże się, że nie wiemy. Że może chcielibyśmy być, chcielibyśmy mieć, chcielibyśmy czuć… Ale dokładnie nie wiemy kim chcielibyśmy być, co chcielibyśmy mieć i czuć.

O czym myślimy marząc o wygranym milionie w totolotku?

Myślimy o tym, żeby wygrać. A potem będziemy się martwić co zrobić z taką furą banknotów. Może samochody, podróże, dobra materialne...
Tylko rodzi się zasadnicze pytanie: dlaczego powinniśmy wygrać?
I jeżeli nie znajdziemy odpowiedzi na tak postawione pytanie, to okaże się, że już niedługo wygrana w totolotka przyniesie nudę, brak motywacji i mnóstwo problemów.

Bo po co ci trzy auta skoro masz tylko jeden tyłek do wożenia?

Po co ci podróże skoro nie wiesz co mają wnieść do twojego życia?

Po co ci kilku facetów skoro nie wiesz czego oczekujesz od związku z facetem?
_______________

I tak się bujamy z marzeniami do starości mniej lub bardziej zrzędliwej. I zrzędzimy, że innym to życie tyle dało, a nam nic.

A przecież nie o to chodzi.

W końcu nie potrzebujesz samochodu tak bardzo jak wiatru we włosach przy prędkości sto na godzinę. Nie potrzebujesz podróży tak bardzo jak  dotyku innego świata. Nie potrzebujesz faceta, bo po co ci facet skoro i tak żarówkę wkręcisz sama.

Potrzebujesz tylko siebie. Swojego zaufania, swojej szczerości, spokojnego patrzenia w lustro i swojej wiary, że masz siły by zdobyć wszystko co tak NAPRAWDĘ chcesz. Że masz pasję życia pełną piersią. I świadomość, że nikt nie ma żadnego prawa ci przeszkadzać w realizacji najważniejszych dla ciebie rzeczy.

I ta właśnie świadomość pozwoli ci przenosić góry.








.

Korzenie ACTA mają źródło w Smoleńsku



Chyba nie ma nic dziwnego w tym, ze politycy próbowali zawłaszczyć sobie protest młodzieży przeciwko ACTA. Gdy widzieliśmy wśród protestujących transparenty z napisami „Obudź się Polsko”, „Ręce precz od Telewizji Trwam” czy przechadzających się kibiców ze znanymi hasłami, nikt pewnie nie miał wątpliwości, że zaczyna się wykorzystywanie ruchu młodych dla politycznych celów.


Dzisiaj młodzi już nie protestują tak ostro. Ale niektórzy politycy kontynuują zawłaszczanie. Myślę w tym miejscu o Januszu Palikocie, który plątał się z megafonem tak jak wielu polityków w tłumie, ale ostatnio postanowił ocieplić swój wizerunek i z bohatera walczącego z ciemnogrodem zamienił w socjologa szukającego korzeni protestów przeciw ACTA.


Gdzie je znalazł?


W tragedii smoleńskiej i upadku kościoła -dwie radości Palikota w jednym.


Po katastrofie „ludzie zebrali się by być razem w obliczu katastrofy” i na pewno nie przeszkadza Januszowi Palikotowi fakt, że przez kolejny rok wypowiadał się o tych ludziach niepochlebnie, co potem przerodziło się w awantury pod Pałacem Prezydenckim i wysyp nieprzyzwoitych komentarzy na jego blogu. To było jego jasnowróżenie o tym, że  wszyscy pili na pokładzie Tupolewa, a ci którzy doprowadzili do ośmieszenia kraju w ten sposób zostali pochowani na Wawelu a nie w „rynsztoku gdzie ich miejsce.”


Oczywiście Palikot  zobaczył także, że protesty przeciw ACTA charakteryzują się wyjątkową świeckością –oczywiście źródłem tego jest upadek kościoła w Polsce. Nie rozumiem dlaczego protest przeciw ACTA miałby być ruchem zainspirowanym przez kościół, ale gdy ktoś chce to nawet w kształcie radia zobaczy brak reakcji kościoła.


Dzisiaj możemy się już domyślać, że protest ACTA był zainspirowany przez Palikota. Z czasem może okaże się, że 10 kwietnia 2010 roku pod Pałacem Prezydenckim ludzie zebrali się także z inicjatywy Janusza Palikota. A Kaczyński rzucał słoikami z fekaliami w symbole religijne.



.

Whitney Houston


Co jakiś czas pojawia się w mediach informacja o kolejnej śmierci gwiazdy show biznesu. Schemat ciągle jest ten sam: pojawia się informacja, bliscy i fani rozpaczają, rodzina zaczyna szukać winnego, gwiazdy po fachu mówią, że żałują, że nie zauważyły dramatu wcześniej, że świętej pamięci gwiazda była miła, kochana i muchy by nie skrzywdziła.

Potem przychodzi czas na teorie spiskowe i wskazanie winnego całej sytuacji. A wytwórnie fonograficznie przygotowują płyty z kompilacjami i liczą zyski. Domorośli psychologowie zaczynają szeregować zmarłego w przedziale wiekowym i dopisują do tego metkę z napisem „Witamy w Klubie” i tutaj odpowiednia cyferka.

Niedawno pożegnaliśmy Michaela Jacksona, Amy Winehouse i jakiegoś chłopaka, który podobno sztachnął się na siebie bo musiał uśpić psa za głośne szczekanie i wyrzuty sumienia nie pozwoliły mu żyć. Dzisiaj do tego grona doszła moja ulubiona piosenkarka i w zasadzie, obok Madonny ikona każdej party mojej młodości.

Przemysł muzyczny jest zwykłą maszynką do mielenia mięsa. Wyciska z niego wszystkie soki, rozdrabnia na kawałki i robi z niego hamburgera. 


I tak codziennie. I tak w kółko. 


Młodzi wykonawcy stają się sensacją sezonu i niezależnie od szans na przeżycie na rynku muzycznym, większość z nich staje się także klientami dilerów narkotyków. Przykładów takich gwiazd mamy na pęczki, dla mnie smutny jest los Duffy, która mimo fenomenalnego głosu zdecydowała się na drogę prosto w kierunku nicości.

Trup się kładzie w branży muzycznej i odejście kolegów czy koleżanek po fachu nie uczy niczego. Nikt tak naprawdę nie chce przyznać, że ciśnie po koncercie i ma świadomość tego co się wydarzy w przyszłości. A przecież gwiazdy wiedzą, że z narkotykiem jest jak z fałszywą przyjaciółką: pomoże, doda sił, poprawi humor, będzie obecna, ale potem gdy do siebie przyzwyczai zaczyna doić jak złotego cielca. Są jak cudowna kuracja odchudzająca jajeczkami tasiemca, która w miesiąc pozwala zrzucić kilogramy, a potem wyjada to co najlepsze zastawiając organizmowi swoje wydalone resztki.

-------------

Whitney Houston była chyba ewenementem muzycznym na skale światową. Wraz z wielkim talentem dostała wielką miłość, nad którą nie panowała i która zepchnęła ją w otchłań piekieł.

Każdy wie, że kuracje odwykowe nie są zerwaniem z nałogiem tylko pomagają uświadomić sobie skalę zagrożenia jakie niesie nałóg. I decyzję podejmujemy już sami. Decyzję, czy mamy tyle sił by walczyć z nałogiem do końca życia. Bo tak czy inaczej on jest uśpiony a nie unicestwiony.

Gdy ktoś nie chce żyć wraca w ramiona zapomnienia. I czasami już się nie budzi.







.

Paranoje i prawa autorskie


Jeszcze nie umilkły protesty w sprawie ACTA a już mamy zaczątki paranoi i nadgorliwości. Jeszcze ACTA na dobre nie zadomowiła się w Europie a już brytyjski sąd stwierdził, że biało-czarne zdjęcie z czerwonym autobusem na tle Big Bena, jest naruszeniem praw autorskich ponieważ zdjęcie autobusu i Big Bena zrobił 7 lat temu jakiś gość i podrasował na Photoshopie w ten sposób pokazany po lewej stronie. (autor zdjęcia: Justin Fielder)

Dlatego każdy kto odważy się zrobić podobne zdjęcie musi się liczyć z konsekwencjami prawnymi (czyt. uzasadnienie wyroku)

A ja właśnie przerobiłam zdjęcia z Londynu i mam już kilka gotowych kompozycji. Co teraz zrobię?

Wczoraj Gazeta Wyborcza opowiedziała historię jak to Wedel ścignął blogerkę Iwusię, która w sieci publikował swoje przepisy kulinarne. Blog był całkiem okazały, dziewczyny wymieniały się przepisami i byłoby świetnie gdyby nie to, że kryminalnej działalności na blogu dopatrzył się jakiś zakompleksiony urzędnik z Wedla.

O co poszło.

Poszło o to, że gapowata Iwusia podała przepis na "Piankowe ptasie mleczko z polewą". Niestety blogerka zapomniała przy nazwie „ptasie mleczko” postawić znaczek firmowy i natychmiast odczuła co się dzieje gdy narusza się prawa autorskie. Wedel wynajął renomowaną kancelarię adwokacką i zaatakował. Blogerka musiała napisać, że ptasie mleczko to znak towarowy i pokajać się za bezkarne użycie nazwy zastrzeżonej na swoim blogu. Musiała dopisać znak R w kółeczku za każdym razem gdy wymieniła ukradzione słowa i taką treść:

"Oznaczenie słowne "PTASIE MLECZKO(R)" stanowi  zarejestrowany znak towarowy chroniony na rzecz E. Wedel sp. z o.o."

Dziewczyna presji jednak nie wytrzymała i blog usunęła.

Wedel po odniesieniu spektakularnego zwycięstwa nad piratem na skalę międzynarodową, poszedł po rozum do głowy i wydał oświadczenie, że pracownikowi firmy mózg się zlasował i poniosło go w dochodzeniu roszczeń. Wedel przeprosił, obiecał poprawę, pokajał się także. Tyle, że za nadgorliwość i negatywne emocje, ale..

Ale blogerki już nie ma.

A ja wpisałam hasło „ptasie mleczko” w google i wyskoczyło mi kilkadziesiąt tysięcy przepisów. Więc panowie z Wedla szykujcie czołgi i armaty bo macie do czynienia z armią piratów, którzy bezkarnie zjadają przy kawie waszą nazwę. Nie płacąc za to!

A tak na marginesie, zna ktoś dobry przepis na ptasie mleczko, ale nie takie jak od Wedla?

---------------------------------------------------

Internauci wypuścili zmodyfikowany przepis na ptasie mleczko tak by zaspokoił roszczenia firmy Wedel  (tutaj)



I w związku z tym ja mam pytania do zarządu Wedla:

1. Czy zmuszanie blogera do zaznaczania znaku towarowego obok nazwy swojego przepisu, nie jest nachalnym wymuszeniem reklamowania produktu, który ma inną recepturę niż skrywana w tajemnicy słodkość z Wedla?

2. Czy jeżeli bloger obok nazwy "ptasie mleczko" postawi R w kółeczku, nie popełni przestępstwa polegającego na podrabianiu receptury produktu, przy którym wyraźnie zaznaczył, że jest to Ptasie Mleczko Wedla?
Przecież podaje swoją recepturę, a podszywa ją pod nazwę produktu Wedla..

3. Jakie konsekwencje prawne może (w świetle tych pytań) wyciągnąć blogerka zastraszona przez adwokatów Wedla, skoro poprzez ich działania zlikwidowała swoją blogerską stronę i kilkuletnią pracę?
Wedel przeprosił więc wina jest po ich stronie.

Tak czy inaczej widać już jakie problemy nas czekają gdy tylko urzędnikom damy więcej władzy. Na odpowiedzi na powyższe pytania wystarczy kilka lat procesowania się i istnieje obawa, że przerażony posądzony szybciej pójdzie na ugodę niż zaryzykuje kilkuletnie chodzenie po sądach.


Tak czy inaczej zysk będzie po stronie oskarżającego.



.

Co w biedzie piszczy?


Kolejna dyskusja, która rozgorzała na G+ także i mnie zainteresowała ponieważ doprowadziła do kolejnej wymiany zdań trochę nie na temat. Artykuł, który był powodem starcia opublikowała GW a dotyczył on spadku poziomu biedy w Polsce i to o bardzo znaczący procent.

Jak zawsze w takich sytuacjach punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla jednych wykładnią poziomu życia w kraju będzie ruch w schronisku Brata Alberta, dla innych budowane na przedmieściach domy dla bardziej zamożnych czy też bardziej ambitnych.

Nie zmienia to jednak faktu, że większość badań przeprowadzonych wśród rodaków pokazuje, że i optymistyczniej patrzymy w przyszłość, że cieszymy się swoimi osiągnięciami, że mamy więcej oszczędności niż kiedyś i że dorabiamy się wprawdzie powoli, ale systematycznie.  I przyszłość dla kolejnego pokolenia jawi się lepiej niż dwadzieścia lat temu dla mnie czy też moich rówieśników.

Oczywiście, że nie ma społeczeństwa  idealnego a utopijna zasada równości jest tylko bajką, którą włożyć można idealistom pod poduszkę. W najbogatszych nawet krajach są obszary biedy, nieporównywalnej z niczyimi wyobrażeniami. Jednak nie może być to wykładnią poziomu życia całego społeczeństwa. To tak jakby porównywać poziom nauczania w szkole opierając się tylko na uczniach nie zdających do następnej klasy.

Najlepszym sposobem by ocenić samemu (bez obawy matactwa czy też propagandy sukcesu) poziom materialny naszego społeczeństwa jest sprawdzenie jak funkcjonują biura podróży oferujące zagraniczne wyjazdy, jakie markowe firmy osadziły się na dobre na naszym rynku (także w jakich miastach), jak wygląda sprzedaż samochodów starych i używanych, jak wygląda spożycie alkoholu czy też na jakim poziomie zainteresowania znajduje się prywatna edukacja młodzieży.

Najlepszym sposobem jest także obserwacja zmian zachodzących na naszej ulicy czy w naszej dzielnicy.

I wtedy szybciej odpowiemy na pytanie czy nam się polepsza czy też „idziemy na dno”.








.

ACTA zasięg protestów

Premier spotkał się z internautami i po uderzeniu się w piersi, po szczerej samokrytyce, po deklaracji, że nie podniesie kwestii ratyfikacji ACTA w parlamencie stwierdził, że tylko w naszym kraju młodzież protestuje. W Europie podobno cisza jak makiem zasiał.


Media natychmiast postanowiły tej ciszy posłuchać. Albo inaczej - posłuchać co w ciszy gra. I opublikowały mapkę, na której widać całkowity brak zainteresowania problemem ACTA ;)


Tak wygląda cisza i spokój w Europie według premiera:




Prawda, że spokojnie, kolorowo, pokojowo i leniwie?




.

Polityka jak kocie story

G+ podszeptuje tematy do rozważań. Wczoraj przetoczyła się dyskusja na temat skali protestów młodzieży po podpisaniu przez Polskę regulacji ACTA. Zdziwienie autora dotyczyło nie tyle działań Anonnymous co ulicznych protestów z tego powodu, niespotykanych w Europie.

Żeby pojąć specyfikę polskiej rozprotestowanej ulicy koniecznie muszę wytłumaczyć na czym polega polska polityka. A polega ona na protestowaniu dla samego protestowania. Taka sztuka dla sztuki.

Dzisiaj politycy protestują przeciw ACTA mimo tego, że sami przyznali, że albo nie wiedzą co to jest ACTA, albo nie wiedzą czym to się je, albo nikt im nie powiedział, że tego się nie je i podpisali to dziwne menu, co można nazwać tylko wrobieniem ich w paskudną intrygę rządu.

Młodzi ludzie wiedzą co ich w ACTA wkurza. Wkurzają ich ograniczenia, które nadejdą, a przecież nikt im nie powiedział, że dowlandowanie i handlowanie jest nie fair. Wiedzą także, że przez ACTA mogą umrzeć portale społecznościowe takie jak G+ ponieważ tam, każdy praktycznie wymienia się nie swoim.

I mają rację.

Protest i wołanie na ulicy działa na naszych polityków jak zapach rozochoconej kotki na kocury. Pędzą tam i natychmiast zaznaczają teren. Obsikują każdy kąt by zamanifestować swoją obecność i co najgorsze, dają do zrozumienia, że teren jest ich. I każdy z nich chce być tym, który kotkę dorwie i zapłodni ją swoim materiałem - czymkolwiek ten materiał nie jest.

Dlatego właśnie dzisiejsze protesty przeciw ACTA zamieniły się w obszczywanie słusznego protestu młodych. Nie ma już w nich miejsca dla walki o wolność internetu – jest miejsce na walkę z rządem Tuska. Jest miejsce dla kibiców i "śniętych katolików" z prawej oraz antyklerykałów z lewej.

A przywołana za przykład kotka?

Wykorzystana i porzucona.

Łudzę się, że zrozumie, że następnym razem parszywe koty musi drapnąć i przegonić. Inaczej zawsze będzie ofiarą nieprzewidzianego gwałtu.



.

Barwy wojny

To zdjęcie mną poruszyło. Dwoje ludzi w różnych rolach przypisanych przez życie. Dwoje ludzi mających swoje oczekiwania wobec siebie. Każdy z nich ma swój cel. Jeden swój cel ograniczył do zabijania, drugi do przeżycia.
Jak można załagodzić agresję człowieka uzbrojonego po zęby?

Podać mu miskę z wodą aby ukoił pragnienie?

Jak można zareagować na taki gest? W końcu żołnierz jest okupantem nawet wtedy gdy jest pewien, że niesie wolność.

A więc pozostaje strach i nieufność. Ponieważ za jego plecami wraz z tą wyciągniętą ręką czai się pytanie: Dlaczego nam to robisz? Dlaczego jesteś tutaj i zakłócasz nasz spokój? Dlaczego okradasz nas z resztek tego co posiadamy? Dlaczego musimy stać na gruzach naszego domu ponieważ ty postanowiłeś kogoś w tych gruzach pogrzebać?

To zdjęcie może być tylko wyrzutem sumienia naszych czasów. Nas wszystkich, którzy dajemy przyzwolenie na każdą wojnę prowadzoną w imię poszerzania granic demokracji. Przecież wiemy, że za tą szczytną ideą zbawiania świata stoi gwałt, przemoc i bezprawie. Stoi rabunek, zniewolenie i wulgarna agresja.



.

.

.